‘Cudze chwalicie, swojego nie znacie’, polskie przysłowie, które idealnie określa wiedzę Polaków na temat muzyki elektronicznej, a dokładnie na temat artystów z naszego kraju.
Zachwycamy się artystami z zagranicy, a nie wiemy, iż w Polsce mamy również artystów na światowym poziomie. Z tego właśnie powodu, my, portal Cubestage.pl wychodzimy naprzeciw niewiedzy i ruszamy z nowym cyklem artykułów pod nazwą ‘Cudze chwalicie, swojego nie znacie’. Naszym celem jest przybliżenie wam sylwetek polskich artystów, tych znanych, którzy mają na swoim koncie wiele sukcesów, ale również przedstawienie nieznanych, wschodzących gwiazd na polskim rynku muzycznym.
Członek agencji Soundtrade, uczestnik Electrocity Festival w Lubiążu nieprzerwanie od 2010 roku, uczestnik Sensation w 2009 roku we Wrocławiu, rezydent wrocławskiego klubu Grey. Regularnie pojawia się w klubach na terenie całej Polski przekazując publiczności pozytywne wibracje i przyjemne dźwięki.
Kolejnym artystą, którego pragniemy wam przedstawić jest Messin.
Opowiedz nam proszę o swoich początkach. Co sprawiło, że zainteresowałeś muzyką elektroniczną?
Początki były banalne. Granie na szkolnych dyskotekach, słuchanie składanek na kasetach i płytach… Po raz pierwszy przy profesjonalnym sprzęcie stanąłem chyba w wieku 16 lat dzięki uprzejmości Piotra Walendowskiego patrząc jak wryty w te wszystkie pokrętła, suwaki i migające w różnych kolorach diody :) To właśnie On zainspirował mnie do dalszych działań, aby zostać dj'em. Miałem to szczęście, że oprócz "gry" na Traktorze- jakże popularnym w tamtych czasach (śmiech) mogłem od czasu do czasu wypożyczać od znajomego sprzęt marki Pioneer i na nim właśnie uczyć się podstaw. Pamiętam jak dziś, kiedy uczyłem się mixować na modelach CDJ-500 i DJM-500. Dla porównania wtedy modele te były tak pożądane jak w chwili obecnej komplet Nexus'ów. Oprócz odtwarzaczy CD na których nie było jeszcze liczników BPM, grałem również z płyt vinylowych (świetne doświadczenie). W chwili obecnej korzystam w dalszym ciągu z CDJ's, ale zdarza mi się również grać z laptopa (tylko wtedy, kiedy nie ma odpowiedniego sprzętu w klubie). Kiedy pojawiły się możliwości występów w klubach ganiałem nawet 250 km żeby tylko móc zagrać przed publicznością wykładając ze swojej kieszeni na paliwo, angażując w całe zamieszanie moich znajomych żeby tylko wszystko doszło do skutku haha Myślę, że te sytuacje bardzo pozytywnie wpłynęły na mój dalszy rozwój. Prze wiele lat poznawałem nowych ludzi, nowe miejsca, szkoliłem technikę, poświęcałem muzyce sporo czasu wolnego… Dziś jestem w tym miejscu, w którym jestem :)
Wchodzisz w skład agencji Soundtrade. Zdradź nam proszę od początku jak wyglądała twoja przygoda, za co jesteś odpowiedzialny?
Tak, to prawda, jestem członkiem agencji Soundtrade, z którą współpraca sięga kilku dobrych lat wstecz. Trudno sprecyzować moje obowiązki, gdyż zajmujemy się wieloma rzeczami na różnych płaszczyznach, ale bookingi zagranicznych artystów na terenie Polski i Europy to moje główne zajęcie w chwili obecnej. Nie zapominajmy również o festiwalu Electrocity, nad którym praca zaczyna się z wielomiesięcznym wyprzedzeniem. Praca przy festiwalu jest bardzo interesującym wyzwaniem i czymś, czym zawsze chciałem się zajmować. Tutaj również ciężko mi odpowiedzieć jednoznacznie, ponieważ wszyscy na wzajem się uzupełniamy i pilnujemy żeby nic nie umknęło. Każdy jest człowiekiem i każdy ma prawo do błędu, dlatego aby zminimalizować nieścisłości wspieramy się na wzajem. Bookowanie hoteli dla artystów, sprawdzanie riderów artystów, stage manager, kontrola i powierzanie różnych zadań dziesiątkom ludzi pracującym przy organizacji festiwalu, opieka samymi artystami przed, w trakcie i po festiwalu to niewielka część zadań jakie spoczywają na moich barkach.
Opowiecie jakąś zabawną sytuacje, która Was spotkała podczas organizacji EC
Najśmieszniejszą jaka utkwiła mi w głowie podczas tegorocznej edycji to ta, kiedy do naszego biura przyjechał jeden z przedstawicieli agencji Twenty4seven z gadżetami imprezy FSOE. Były tam m.in. czapki faraona nawiązujące do imprezy, które wszyscy zakładaliśmy. Oczywiście nie obyło się bez zabawnych tekstów i zdjęć ;)
Jesteś piątkowym rezydentem w wrocławskim klubie Grey, jak prezentuje się dolnośląska scena klubowa ?
Myślę, że dolnośląska scena prezentuje się podobnie jak pozostałe w naszym kraju. Są miejsca ciekawe i te nieciekawe. Wszystko zależy od tego jaką świadomość muzyczna mają ludzie, którzy do klubów przychodzą i od rezydentów. To właśnie w ich rękach spoczywa obowiązek, aby przekonywać ludzi do bardziej ambitnych rzeczy. Niestety telewizja i radio nie ułatwiają całego procesu. Porównując klub Grey do pozostałych klubów, w których miałem okazję zagrać przyznam szczerze, że niewiele jest miejsc w Polsce, gdzie można pozwolić sobie na tak wiele jak w Grey'u.
Czego Tobie osobiście brakuje na polskiej scenie klubowej?
Jest to trudne pytanie i niestety żeby wyczerpać temat musiałbym chyba napisać kilka stron, ale skupię się na kwestiach najważniejszych. Brakuje mi przede wszystkim świadomości muzycznej u ludzi (która na szczęście powoli rośnie). Mamy wielu znakomitych producentów w naszym kraju, jeszcze więcej dobrych dj'ów, którzy niestety nie są doceniani i szukają ratunku na europejskim rynku.
Dziwi mnie również fakt, że klubowicze nie potrafią bawić się w ciągu dnia. Grałem wielokrotnie takie imprezy i przyznam szczerze, że kuleje to u nas bardzo mocno. Najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że ten sam klubowicz który w Polsce nie będzie się bawił w ciągu dnia np. podczas imprezy na plaży, zagranicą pierwszy wybiegnie z szeregu (smiech)
Twoja największa wpadka w klubie ?
Największą wpadką było kiedyś wypięcie miksera z zasilania. Jestem bardzo ruchliwy podczas seta i podczas występu w jednym z klubów przypadkiem zahaczyłem noga o kabel, który wypiął się z gniazda. Na szczęście wszystko udało się sprawnie uruchomić ponownie :)
Jak możesz określić swój styl muzyczny, jakie są Twoje największe inspiracje. Jaki producent zwrócił ostatnio Twoją największą uwagę?
Mój styl to muzyka pobudzająca zmysły, wywołująca uśmiech na twarzy oraz uwalniająca pozytywną energię. Nigdy nie szufladkowałem się gatunkowo, ponieważ bardzo często wpadają mi w ucho numery, które nie klasyfikowały się wcześniej w moich ramach muzyczny, ale mają w sobie coś takiego, że muszę podzielić się nimi z innymi w klubach. Patrząc na to dziś przyznam szczerze, że muzyka w moich setach zwolniła i to znacznie. Najczęściej balansuję pomiędzy takimi gatunkami jak nu-disco, deep house oraz progressive house. Nie ukrywam, że ostatnimi czasy moją ciekawość wzbudziła muzyka trapowa (póki co zaznajamiam się z gatunkiem). Jeżeli chodzi o producentów, to jakiś czas temu byłem zachwycony duetem Disclosure, który wdarł się na moje playlisty dość agresywnie. W chwili obecnej największe wrażenie robi na mnie nowy album Gorgon City. Myślę, że to właśnie oni są u mnie numerem uno w chwili obecnej ;)
Jaka jest Twoja największa porażka oraz największy sukces?
Dla mnie sukcesem w tej branży jest osiągnięcie prestiżu i wysokiej pozycji. Przede mną długa droga i dużo ciężkiej pracy, aby tak właśnie było, dlatego uznaję że sukces jeszcze nie został osiągnięty :) Na pewno cieszę się z faktu rosnących liczb występów w topowych polskich klubach, jak i również występy zagraniczne, np. w Holandii czy Irlandii, na który wybieram się jeszcze w tym miesiącu. Chyba wszystko idzie we właściwym kierunku :)
Na jakim evencie chciałbyś zagrać?
Jak to mówią: "Jak kraść to miliony, jak kochać to księżniczki" haha, a tak na poważnie jeśli mówimy o marzeniach, to chciałbym kiedyś pojawić się "po drugiej stronie" na dwóch imprezach:
- BPM Festival w Meksyku
- Coachella w Kalifornii (USA)
Czy w tej branży można mieć wrogów?
Oczywiście, że można- podobnie jak w każdej branży. Mawiają, że: "Miarą Twojego sukcesu nie jest liczba Twoich fanów, lecz liczba Twoich wrogów" :) Niestety nasz naród ma ogromne skłonności do zazdrości i zawiści. Trzeba mieć twardy tyłek, ciężko pracować i mieć własny unikalny styl żeby przedrzeć się przez ten rynek zauważonym.
Za nami sezon letni, który obfitował u Ciebie w wiele imprez. Są takie, które szczególnie zapamiętałeś? Gdzie będzie można spotkać Cie w najbliższym czasie, w jakich klubach się pojawisz?
Bez wątpienia największym wydarzeniem dla mnie była tegoroczna edycja Electrocity Festival, która trwała 2 dni. Oprócz tego pojawiłem się w wielu zajebistych miejscach z wieloma ciekawymi postaciami. Grałem w Holandii, rezydowałem na dachu legnickiego hotelu, gdzie odbywały się imprezy w otoczeniu palm i białego piasku, bardzo ciekawi było również w Sopocie… Strasznie dużo tego, żeby wszystko wymienić ;)
W najbliższym czasie (25.10) pojawię się w Pacha Poznań, dzień później wylatuję do Dublina razem z dj Matush'em. Pojawię się również w Warszawie, w Krakowie i wielu innych miastach. Zapraszam do śledzenia mojego profilu na facebook'u www.facebook.com/messinsounds
Tam znajdziecie informacje gdzie, co i kiedy ;)
Nam sam koniec dobry DJ to… ?
… to osoba, która oprócz tego że potrafi dobrze miksować, jest bardzo pozytywną osobą i podczas imprez potrafi zarażać klubowiczów pozytywną energią. Interakcja z publicznością jest dla mnie ważnym aspektem dobrego DJ'a.
Dziękuje za wywiad
Dziękuję!
www.facebook.com/Messinsounds
https://soundcloud.com/messin/
Autor:
Matthew Szubert (CubeStage.pl)