Kolejny miesiąc, kolejna impreza Essential Vibes – tym razem, po tech trance'owym "Szpitalu psychiatrycznym", jaki zafundowała nam ekipa kolektywu EV oraz labelu Indecent Noise'a, przyszła pora na nieco "spokojniejszą" imprezę. Bez obaw – tylko trochę spokojniejszą, bo i tym razem nikt "Nie bał się 140 BPM", o czym świadczyły rzucające się w oczy tu i ówdzie w tłumie koszulki z tym znanym skąd inąd motywem.
Zacznę od tego, że tym razem relacja nie będzie tak obszerna jak poprzednie – po prostu dla mnie impreza zaczęła się dopiero przed północą, którego to faktu niezmiernie żałuję, chociażby ze względu na set Paula Cogito, który – patrząc chociażby na tracklistę czy odsłuchując nagranie – pełny były muzycznych wspomnień dla klubowiczy z dłuższym stażem i doskonałą lekcją tego "jak to kiedyś bywało" dla młodszych. Jak zwykle oczywiście nie zabrakło również drugiej sceny, house'owo – technicznej, która jak widziałem momentami cieszyła się całkiem sporym zainteresowaniem, ale dziś całkowicie skupię się na scenie głównej.
Jak już wspomniałem, w K8 pojawiłem się niemal idealnie przed setem Sneijdera. Obaj zaproszeni goście grali tym razem po 1,5 godziny, co pozwoliło klubowiczom – jako, że dla obu panów był to debiut w naszym kraju – dobrze zapoznać się z klimatem panującym w ich setach i ich umiejętnościami. Niby obaj grali trance z półki oznaczonej wyższą ilością BPM'ów, ale jednak były to dwa zgoła odmienne sety. U Sneijdera dominował dynamiczny uplifting, z tak charakterystycznymi dla jego stylu utworami jak remiks dla "What It's Like" Andain, podczas gdy Dymond zaserwował obecnym mieszankę upliftu, tech-trance i psy-trance, którą kojarzy każdy, kto chociażby słyszał jego set z ASOT 600 w Den Bosch. Obowiązkowo musiało więc zabrzmieć "Pistolero" Juno Reactor w remiksie Astrix (i nie był to zresztą jedyny raz, gdy tej nocy można było usłyszeć ten utwór), jak również Dejure "Sanctuary", chyba w remiksie Jordana Suckleya oraz jego własny remiks dla Binary Finary. Tak więc trochę kawałków do "polatania", trochę takich, które wstrząsały basami, doskonała mieszanka.
Po Dymondzie nie mógł zagrać nikt inny jak Matthew Pear – już od co najmniej kilku imprez Essential Vibes wiadomo, że jego sety doskonale sprawdzają się jako kontynuacja techowo-psychodelicznych zniszczeń, nie inaczej było i tym razem, bo i drugi raz tego wieczora pojawiło się „Pistolero”, poleciało także Nero vs. John Newall - Drop Your Promises (Indecent Noise Mashup), choć i miłośnicy upliftów w wysokim tempie nie mieli na co narzekać, szalejąc i śpiewając chociażby do "I Don't Deserve You" PvD w wersji Ottavianiego.
Back2Back... Nie, tym razem ta część imprezy powinna nazywać się back2back2back2back2back... mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem. ;) W tej najbardziej zwariowanej, magicznej i wyczekiwanej na równi z setami zaproszonych gwiazd części imprezy brali udział nie tylko Sneijder i Dymond, oraz członkowie EV wraz z Indecent Noisem, ale także utalentowany francuski DJ Audyon, którego stali bywalcy imprez EV kojarzą z październikowej Classic Night vol. 2, i który akurat tak się złożyło, że spędzał w Polsce weekend. A sam back2back2... no cóż, jak zwykle przeważały klasyki, kawałki, przy których można było zdzierać gardło, atmosfera stawała się magiczna, a na parkiecie zostali najwytrwalsi z najwytrwalszych, czyli prawdziwa Trance Family. Było więc PPK - "Resurrection", był "Sandstorm" Darude'a oraz "On a Good Day" Above & Beyond, chociaż w nieco przyciętej wersji, a szkoda, takie kawałki powinny wybrzmiewać w pełni.
Na koniec parę słów o kwestiach nie tyle muzycznych co organizacyjnych – w porównaniu do Mental Asylum Night muszę wspomnieć o dwóch niewątpliwych plusach i elementach, które sprawiły, że kolejną imprezę tworzoną przez EV można uznać za lepszą niż poprzednie. Po pierwsze było to nagłośnienie, na które ostatnio narzekałem, a które tym razem dało taką moc, że wychodząc z klubu przez chwilę byłem przygłuchy, a po drugie – w klubie pojawiło się chyba od dawna wyczekiwane butelkowe piwo w kilku odmianach. A, że polska publika należy do wybrednych i lubi zwrócić uwagę na takie kwestie – dobrze, że ktoś o tym pomyślał.
Jeszcze post scriptum do tej relacji, czyli taka moja mała refleksja – gdy jakiś czas temu Sneijder miał grać w Polsce na jednym z eventów, wiele osób wybierało się tam głównie ze względu na niego, a gdy okazało się, że w wyniku zawirowań z bookingami wypadł z line upu – słychać było głosy oburzenia i rozczarowania. Można by się więc spodziewać, że teraz K8 będzie pękało w szwach, a tymczasem ludzi było sporo, ale parę osób by się jeszcze spokojnie zmieściło. Jeśli macie swoje przemyślenia na temat co mogło być tego przyczyną, zapraszam do wyrażenia swojego zdania w komentarzach.
Autor:
Zbigniew "Emill" Pławecki (CubeStage.pl)
Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie i rozprzestrzenianie artykułu bez zgody autora jest zabronione! Prawo chronione przez ustawę z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych: Dz.U. z 1994 r. Nr 24, poz. 83.